Jak wskazuje w rozmowie z green-news.pl Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii, nowy pomysł rządu i PSE to odpowiedź na apele branży. Jednak na specjalne strefy energetyczne zdecydowano się w momencie, gdy panuje zamieszanie wokół planów ogólnych
W ostatnich dniach pojawiła się propozycja utworzenia specjalnych stref energetycznych. Mają być odpowiedzią zarówno na bolączki przemysłu, jak i krajowego systemu energetycznego. Na północy Polski działa już wiele elektrowni fotowoltaicznych, a w najbliższych latach powstaną kolejne źródła energii, najpierw morskie farmy wiatrowe na Bałtyku, a potem elektrownia jądrowa. Tymczasem przemysł, czyli najwięksi odbiorcy prądu, nadal skupiony jest na południu kraju.
Dlatego Polskie Sieci Elektroenergetyczne razem z rządem chcą utworzenia stref energetycznych w okolicach Słupska, Suwałk, Olsztyna, Szubina (niedaleko Bydgoszczy) oraz w Ostaszewie. Firmy, które przeniosą się do tych lokalizacji lub postawią tam swoje zakłady, będą mogły liczyć na niższe rachunki za energię. Muszą być to duże obiekty, zużywające ponad 100 GWh energii rocznie. Inwestor musi także zbudować magazyn energii na własny użytek. W niektórych miejscach Gaz-System zapewni dodatkowo możliwość podpięcia się do sieci gazowej.
Przeczytaj też: Resort klimatu wprowadza wsteczną obniżkę rachunków za prąd
Skorzystają też PSE, bo zaoszczędzą na budowie sieci najwyższych napięć, a do projektu dołączyć mają operatorzy sieci dystrybucyjnych (OSD). – Odbiorcy przemysłowi od dawna sygnalizowali potrzebę przygotowania KSE na koncentrację źródeł energii elektrycznej na północy kraju, gdzie nie ma możliwości jej odbioru i zużycia. Polskie firmy zamierzają inwestować olbrzymie środki w budowę morskiej energetyki wiatrowej, fotowoltaiki czy energetyki jądrowej, mamy więc nadzieję że nie po to, by ta energia była marnowana – mówi w rozmowie z green-news.pl Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii.
W jego ocenie pomysł PSE to ruch we właściwym kierunku, który może w przyszłości ograniczyć koszty innych rozwiązań, które muszą być wdrażane już dzisiaj. Podkreśla, że na inwestycje w specjalnych strefach trzeba będzie kilka lat poczekać, ponieważ ten projekt przeznaczony jest dla firm, które dopiero myślą o budowie nowych zakładów. – Niestety, ta interwencja nie ułatwi funkcjonowania działających w Polsce zakładów przemysłowych. Jest to oferta dla inwestorów i czas pokaże, czy to będą atrakcyjne dla nich lokalizacje. Trudno przewidzieć reakcje i skalę ich zainteresowania. Zależy ona między innymi od tego, jaka będzie koniunktura w gospodarce – zastanawia się Kaliś.
Działania mają więc charakter doraźny, a przyszłość stref energetycznych jest mglista. Wskazane lokalizacje są korzystne z punktu widzenia rządu i PSE. Innego zdania mogą być inwestorzy. Nie wiadomo też, jakie będą realne oszczędności PSE. Krajowy operator zdecydowanie ma przed sobą trudny okres, bo do 2036 roku planuje wyłożyć na infrastrukturę sieciową prawie 62 mld zł. Jednym z najważniejszych projektów jest linia stałoprądowa HVDC (tzw. autostrada energetyczna), która połączy północ z południem kraju i pozwoli na efektywne wykorzystanie i przesył energii elektrycznej ze źródeł na morzu i lądzie.
Henryk Kaliś widzi pewne podobieństwa między pomysłem ze strefami a tym, co za prezydentury Joe Bidena dzieje się w Stanach Zjednoczonych. W USA rząd federalny zaczął hojnie subsydiować przemysł. Gwarantując mu ulgi i zniżki napędza koniunkturę w gospodarce, ale nie warunkuje ich udzielania od lokalizacji inwestycji.
– Być może pomysł tworzenia stref przyjaznych energochłonnym inwestycjom to propozycja na skalę możliwości naszego kraju. Trudno jednak przewidzieć, jak ostatecznie on zadziała. Inwestowanie w zakłady przemysłowe będzie wymagało spełnienia szeregu warunków i procedur, a pojawiły się nowe przepisy, dotyczące choćby zagospodarowania przestrzennego, które mogą dla planowanych inwestycji stanowić istotną przeszkodę – mówi prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii.
O tym, że gminy nie są pewne, czy uda im się dostosować do zmienionych przepisów, wiadomo od początku prac nad projektem przygotowanym w Ministerstwie Rozwoju i Technologii. Chodzi o zmiany wynikające z noweli dotyczącej zagospodarowania przestrzennego. Na jej mocy gminy muszą utworzyć plany ogólne w miejsce studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Gminy mają czas do 1 stycznia 2026 r., by uchwalić plany ogólne, które będą dla nich nową podstawą planistyczną do uchwalania planów miejscowych.
– Dużo będzie zależeć od zaangażowania i aktywności na szczeblu rządowym, ale i tego, jak działać będą samorządy lokalne, ale i czy uda się uzyskać akceptację lokalnych społeczności. Dlatego uważam, że choć kierunek jest słuszny, to pomysł ogłoszono w momencie, w którym nie wiemy, czy administracja terenowa i samorządy będą w stanie stworzyć niezbędną przestrzeń dla inwestycji przemysłowych wprowadzając niezbędne zmiany w MPZP, czy tworząc tzw. plany ogólne – podsumowuje Kaliś.
Przeczytaj też: Gdzie w Polsce powstaną elektrownie jądrowe?
Pozostaje poczekać na ruch rządu i więcej szczegółów. Konsultacje w sprawie stref mają rozpocząć się jeszcze w 2023 roku. Z zapowiedzi Anny Łukaszewskiej-Trzeciakowskiej, pełnomocniczki rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, wynika natomiast, że tempo prac nad projektem będzie sprinterskie. Specjalne strefy energetyczne miałyby bowiem powstać już na początku 2024 r.