Nowa elektrownia jądrowa w Finlandii zwiększa bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej w kraju. Jednak pod względem cen Olkiluoto musi konkurować z innymi źródłami prądu
W połowie kwietnia w Finlandii uruchomiono elektrownię jądrową Olkiluoto 3. Oczekiwania wobec tej inwestycji były ogromne, zwłaszcza że budowa dłużyła się latami. Czego dowiedzieliśmy się przez półtora miesiąca pracy nowego bloku EPR z reaktorem dostarczonym przez francuski EDF? Atom rzeczywiście zabezpiecza system energetyczny, ale gdy ma mierzyć się z realiami współczesnego rynku i współpracować z innymi źródłami energii elektrycznej, traktowany jest jak każda inna elektrownia.
Zaraz po uruchomieniu OL3 pojawiły się w mediach, również w Polsce, publikacje o tym, że włączenie nowej elektrowni obniża ceny prądu w Finlandii. Rzeczywiście, zaraz po jej uruchomieniu ceny na rynku bieżącym (spot) zaczęły spadać. Widać to w zestawieniach skandynawskiej giełdy energii Nord Pool. Rzecz w tym, że na ceny składa się wiele czynników, nie tylko start nowej elektrowni jądrowej. Jeszcze w październiku 2022 r. na fińskim rynku zdarzały się okresy, gdy energia była tańsza niż w którymkolwiek dniu po uruchomieniu nowej siłowni.
Zwróciłem się do Teollisuuden Voima Oyj (TVO), operatora OL3, z serią pytań w tej sprawie. Jak przekazało mi biuro spółki, na ostatnie spadki cen nałożyło się kilka czynników, nie tylko start elektrowni. Przede wszystkim od kwietnia br. zaobserwowano mniejsze zapotrzebowanie na energię elektryczną w Finlandii, co jest naturalnym zjawiskiem. Jednocześnie zwiększyła się produkcja energii elektrycznej – nie tylko dzięki OL3. Więcej dostarczają jej także elektrownie wodne (wiosną topnieje śnieg, więc pracują wydajnej). Do tego dokładają się inne odnawialne źródła energii (OZE), których w Finlandii jest już ponad 6 GW (są to głównie farmy wiatrowe).
Przeczytaj też: Reaktor BWRX-300 z opinią Państwowej Agencji Atomistyki
Uruchomienie OL3 zbiegło się w czasie z sezonową poprawą warunków pracy OZE i spadkiem konsumpcji energii elektrycznej. Przewaga podaży nad popytem sprawiła, że ceny zaczęły spadać. Spytałem TVO o wyliczenia w sprawie potencjalnego wpływu uruchomienia atomu na ceny, ale operator nie dysponuje takimi szacunkami. „Jedyne wyliczenia, jakie zostały upublicznione, to te od firmy sprzedającej energię elektryczną Väre, która obliczyła, że start Olkiluoto 3 obniżył cenę prądu o około 5 eurocentów za kWh” – przekazało biuro. W tym samym opracowaniu Väre wskazała, że trzeba mieć na uwadze wzrost mocy zainstalowanej OZE w Finlandii, który też wpływa na ceny rynkowe.
5 eurocentów mniej na każdej kilowatogodzinie to duża obniżka. Przykładowo 2 maja za MWh (1000 kWh) energii płacono w Finlandii 86,63 euro (rynek spot). Gdyby nie było OL3, kwota ta wyniosłaby o około 50 euro więcej – można tak stwierdzić bazując na wyliczeniach Väre. Warto jednak pamiętać, że całkowity koszt elektrowni sięgnął ok. 11 miliardów euro, więc dużo czasu upłynie, zanim elektrownia się spłaci.
To jednak nie wszystko, ponieważ w ostatnim czasie generacja z OL3 była... zmniejszana. W niektóre majowe dni OZE pracowały tak wydajnie, że bardziej opłacało się ograniczyć pracę reaktora, a do systemu elektroenergetycznego wpuszczać zielony prąd z wiatraków, hydroelektrowni czy fotowoltaiki. Biuro prasowe TVO przyznaje wprost: „Produkcja w elektrowni Olkiluoto 3 była zmniejszana z powodu niższych cen na rynku”.
Koniec maja w Finlandii okazał się wyjątkowy. W systemie było tak dużo energii elektrycznej z OZE, że ceny za MWh spadły poniżej 10 euro. 28 maja stawki na rynku bieżącym spadły wręcz poniżej zera (operator płacił odbiorcom za pobór energii).
Przeczytaj też: Kamień milowy w polskim programie jądrowym. Jest umowa
Dla czytelników green-news.pl sytuacja z Finlandii może brzmieć znajomo, bo i w Polsce mierzymy się z podobnymi wyzwaniami, nawet mimo braku atomu. Z powodu zbyt dużej w stosunku do potrzeb produkcji energii z OZE Polskie Sieci Elektroenergetyczne odcinały generację niektórych źródeł i eksportowały prąd. W Finlandii działo się inaczej – pobierano więcej energii z OZE, a konwencjonalne źródła, wśród nich atom, zmniejszały generację. W Polsce to niemożliwe – elektrownie węglowe (pracujące w podstawie systemu) nie mogą zejść poniżej minimum technicznego, a ich wyłączanie i włączanie przyniosłoby więcej problemów niż korzyści.
Jak pokazuje przykład OL3, atom nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów, bo poza stabilnymi dostawami musi jeszcze współpracować z OZE. Takie same wyzwania stoją przed Polską, która ma zamiar zbudować od 6 do 9 GW mocy w energetyce jądrowej. 9 GW to mniej więcej tyle samo, ile wynosi obecnie minimum, na jakim mogą pracować bloki węglowe w kraju. Rządzący powtarzają przy tym, że atom w przyszłości musi pracować w podstawie i stale, bo wtedy jest najwydajniejszym źródłem energii. Mechanizmy rynkowe – co widać w fińskim systemie – sprawiają jednak, że i atom może być w krótkich okresach mniej opłacalny. Należy mieć to na uwadze, gdy planuje się włączanie go do miksu energetycznego państwa, zwłaszcza że budowa bloków pochłania ogromne pieniądze.
Mimo wad, atom nadal wydaje się niezbędny dla zbilansowania polskiego systemu. Jeden z argumentów za dodaniem energetyki jądrowej do miksu przedstawił Maciej Lipka z działu analiz i pomiarów reaktorowych w Narodowym Centrum Badań Jądrowych. W publikacji „Zeroemisyjność bez stopni zasilania, czyli rola stabilnej generacji energii w dekarbonizacji Polski” przedstawił wyniki modelowania dla dwóch scenariuszy dla Polski w 2049 r.: 100 proc. OZE oraz OZE plus atom. Z jego wyliczeń wynika, że gdyby postawić wyłącznie na OZE (w tym biometan) oraz magazyny energii, to mogą wystąpić niedobory energii elektrycznej. Z kolei atom w podstawie, pracujący bez przerw, w połączeniu z OZE już nie generuje takiego ryzyka. Bez atomu – wynika z jego wyliczeń – trzeba byłoby zainstalować dodatkowo magazyny energii o pojemności 150 GWh, by zbilansować system.
Pozostaje jeszcze kwestia nadwyżek energii z OZE, ale tu z pomocą przyjdą magazyny energii, a także elektrolizery do produkcji wodoru. W tej chwili te technologi wydają się niedostępne, głównie ze względu na cenę, ale mowa o perspektywie kilkunastu najbliższych lat.
Fot. mat. prasowe TVO