Wysoko postawieni przedstawiciele Vestasa i ZF Wind Power piszą o ryzyku, jakie niesie za sobą ciągłe powiększanie rozmiarów turbin
Dieter Dehoorne z duńskiego Vestasa i Felix Henseler z belgijskiego ZF Wind Power (produkuje skrzynie przekładniowe dla wiatraków) wystąpili z apelem do branży, by poważnie zastanowiła się nad tym, czy więcej zawsze znaczy lepiej. „Czas na spowolnienie rozwoju turbin, jeśli naprawdę chcemy skalować przemysł morskiej energetyki wiatrowej” – czytam w ich liście.
Dlatego zastanawiają się, czy ciągłe wprowadzanie nowych, większych modeli turbin, zwłaszcza na potrzeby morskiej energetyki wiatrowej, nie spowalnia rozwoju branży. W jaki sposób? Wskazują, że dodawanie coraz to nowych modeli zakłóca planowanie zakupów surowców do ich produkcji. „Utrudnia to wysiłki zmierzające do stworzenia zrównoważonych i solidnych łańcuchów dostaw” – piszą.
Przeczytaj też: PGE wybrała dostawcę turbin dla swojej największej farmy wiatrowe
Większe, nowe wiatraki sprawiają również, że producenci oraz instalatorzy muszą wymyślać kolejne sposoby na to, jak przewieźć je lądem, a potem zamontować na morzu. Potrzebne są więc większe auta do ich transportowania, bardziej skomplikowana staje się też logistyka – jak je dostarczyć, którędy etc. Dłuższe łopaty wymagają rozbudowy zakładów produkcyjnych. Wraz ze zwiększeniem się średnicy łopat wirnika, w górę idzie też fundament turbiny. To sprawia, że do montażu wiatraka na morzu potrzebne są coraz większe statki instalacyjne. A tych w Europie już jest jak na lekarstwo.
Stąd apel, by porzucić na jakiś czas w branży OZE skupienie się na ciągłym powiększaniu rozmiarów turbin. Zamiast tego producenci mieliby postawić na poprawienie efektywności już istniejących modeli czy zadbać o to, by dostępne na rynku turbiny miały dłuższy cykl życia, by nie trzeba było ich wymieniać zbyt szybko. Zdaniem przedstawicieli ZF Wind Power i Vestasa chwilowe wyhamowanie sprawi, że do odbiorców trafią sprawdzone, tańsze i lepszej jakości turbiny.
„Nie zrozumcie nas źle: Uwielbiamy wyzwania związane z dostarczaniem nowych modeli turbin. Ale to, co kochamy bardziej, to dostarczanie doskonałych i przystępnych cenowo produktów wysokiej jakości” – podsumowują Henseler i Deehorne.
Odezwa może przeszłaby bez echa, gdyby jednym z jej autorów nie był przedstawiciel Vestasa, duńskiego producenta turbin, firmy ze światowej czołówki w sektorze. Spółka pozostaje jednym z liderów właśnie pod względem wielkości turbin. Pod koniec 2022 r. rozpoczął pracę prototyp największego wiatraka firmy o mocy 15 MW. Ten model ma stanąć m.in. na morskiej farmie Orlenu, a lista chętnych na potężną turbinę od duńskiego producenta jest długa.
Przeczytaj też: Vestas będzie mieć fabrykę w Szczecinie
Apel może być też odpowiedzią na problemy, które napotykają coraz częściej europejscy producenci turbin i nie tylko. Unijny przemysł dostał lekkiej zadyszki, gdy chińskie i amerykańskie przedsiębiorstwa niebezpiecznie się rozpędziły. Skoro pojawiły się obawy o łańcuchy dostaw, a w siłę rosną rywale z reszty świata, producenci ze Starego Kontynentu, zamiast próbować gonić konkurencję np. poprzez powiększanie turbin, mogą postawić na zoptymalizowanie fabryk i przyspieszenie wytwarzania już istniejących modeli.
O tym, że europejski rynek turbin ma pewne problemy, przeczytasz więcej w tekście Spełniają się największe obawy branży OZE. Chińskie turbiny na jednej z największych farm wiatrowych w Europie.
Fot. mat. prasowe Vestas