Oddanie do użytku nowej linii wysokiego napięcia może nie wzbudzi takich emocji jak uruchomienie wielkoskalowej farmy wiatrowej, ale dla całego systemu elektroenergetycznego będzie niczym kamień milowy
Więcej odnawialnych źródeł energii – to podstawa polityk klimatycznych na całym świecie. Po kilku latach przyspieszonego rozwoju OZE, co widać także na przykładzie Polski, energetyka odnawialna coraz częściej napotyka jednak bariery. Możliwości przyjęcia przez sieć energii z nowych źródeł są ograniczone. Dzieje się tak m.in. dlatego, że gdy dekady temu planowano infrastrukturę, nikt nie przewidział, że energia będzie wpływać do sieci nie tylko z dużych elektrowni, ale również z lokalnych źródeł u prywatnych odbiorców. Dodatkowo prąd z wiatraków i fotowoltaiki płynie w zmiennych ilościach, w zależności od warunków pogodowych.
Dlatego coraz więcej mówi się nie tylko o inwestycjach w nowe odnawialne źródła energii (OZE), ale także o zwiększaniu nakładów na sieci elektroenergetyczne, by odpowiedzieć na te wyzwania. Na szczęście na samych debatach się nie kończy, inwestycje rosną.
Przeczytaj też: Kiedy oszczędzać prąd? Operator sieci stworzył apkę, która ma podpowiedź
Najlepiej tę zmianę w myśleniu przedstawił w jednym z ostatnich numerów „The Economist”. Okładkę z postacią młodego mężczyzny przytulającego się do słupa energetycznego opatrzono dopiskiem: „Hug pylons not trees” (pol. „Przytulaj pylony, nie drzewa”). Temat z okładki dotyczy właśnie zmiany w myśleniu o transformacji. Tygodnik namawia, by uważniej przyjrzeć się, czy przypadkiem w pogoni za nowymi – nadal mile widzianymi – mocami OZE nie zapominamy o tym, że energię elektryczną trzeba też przesyłać. Konkluzja jest następująca: trzeba budować i modernizować linie energetyczne, a także pylony i słupy czy stacje transformatorowe. Inwestycje te nie są specjalnie widowiskowe, ale bez nich nie pchniemy do przodu transformacji energetycznej.
If the world’s climate is to be stabilised, a new way of thinking is required: https://t.co/eMFVx4LCIl pic.twitter.com/OZ62GSU6vf
— The Economist (@TheEconomist) April 5, 2023
Najnowszy raport firmy konsultingowej Wood Mackenzie pokazuje, że nowy trend nie ogranicza się tylko do publikacji czy apeli. W samych Stanach Zjednoczonych wartość planowanych inwestycji w sieć sięga prawie 36,5 mld dol. Między 2022 a 2023 rokiem wzrost nakładów na modernizację sieci dystrybucyjnych wyniósł 71 proc.
Przeczytaj też: W ostatnią niedzielę mieliśmy w Polsce... za dużo energii z odnawialnych źródeł
Jak rzadko, nawet polski rząd ma w tej kwestii niezłe wyczucie chwili. W ostatni wtorek Rada Ministrów przyjęła projekt nowych przepisów dotyczących inwestycji w sieci przesyłowe. Potrzeby infrastruktury przesyłowej są ogromne, zwłaszcza jeśli ma dźwignąć przesył energii elektrycznej z morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Przybywać będzie też wiatraków na lądzie i farm słonecznych, a w czwartej dekadzie XXI w. pojawić mają się też elektrownie jądrowe.
To m.in. dlatego powstać ma linia stałoprądowa (inaczej most HVDC), która połączy północ Polski (gdzie powstaną morskie farmy wiatrowe) z południem, by wydajniej i bezpieczniej „rozprowadzać” po kraju energię elektryczną. Koszty modernizacji przesyłu i dystrybucji energii liczone są miliardach złotych. Polskie Sieci Elektroenergetyczne do 2032 roku potrzebują do 36 mld zł tylko na rozwój infrastruktury, a to tylko część potrzebnych inwestycji. Swoją rolę do odegrania mają także operatorzy systemu dystrybucyjnego, czyli przede wszystkim duże spółki energetyczne odpowiedzialne za infrastrukturę w podległych sobie regionach.