Rada UE zagłosowała za zakończeniem sprzedaży aut spalinowych w 2035 roku. Tylko Polska była przeciw. Od głosu wstrzymały się Bułgaria, Włochy i Rumunia
Rada Unii Europejskiej zdecydowała, że nowe auta dopuszczane do sprzedaży na terenie UE od 2035 roku muszą być zeroemisyjne. Zasady obejmą samochody osobowe i dostawcze. Wprowadzenie przepisów, że emisje CO2 aut mają być zredukowane o 100 proc., oznacza de facto zakaz sprzedaży aut z silnikami na benzynę i diesla. W efekcie z produkcji takich aut przynajmniej na rynek europejski zrezygnują także koncerny motoryzacyjne działające w UE.
Przyjęcie przepisów w sprawie redukcji emisji CO2 z aut kończy trwające kilka miesięcy negocjacje. Jak pisaliśmy, na ostatniej prostej głosowanie Rady UE przesunięto z powodu obiekcji Niemiec. Ostatecznie Berlin wywalczył częściowe wyłączenie z tych przepisów. Auta spalinowe będzie można sprzedawać i rejestrować w UE, jeżeli będą napędzane biopaliwami (paliwami syntetycznymi etc.). Szczegóły tego rozwiązania, m.in. w zakresie emisyjności tych paliw, będą jeszcze uzgadniane.
Przeczytaj także: Unia Europejska idzie na wojnę z greenwashingiem
Nowe przepisy wprowadzają też cel redukcji emisji dla nowych aut w latach 2030-2034. Od 2030 roku nowe auta osobowe dopuszczane do sprzedaży muszą mieć emisje niższe o 55 proc. w porównaniu z tymi z 2021 r. Dla nowych samochodów dostawczych ustanowiono redukcję na poziomie 50 proc. Uśrednione emisje CO2 z nowych osobówek w 2021 roku wynoszą 95 gramów dwutlenku węgla na kilometr, w przypadku furgonetek – 147 g/km.
Obiekcje do przepisów poza Niemcami zgłaszały przed ostatecznym głosowaniem Polska, Włochy, Rumunia i Bułgaria. Berlin we wtorek – po uzyskaniu wyłączenia dla e-paliw – zagłosował „za”. Portal telewizji Euronews przekazał, że Rumunia, Bułgaria i Włochy wstrzymały się od głosu, jedynie Polska była przeciw. Poinformowała o tym za pośrednictwem Twittera ministerka klimatu i środowiska Anna Moskwa.
„Nietransparentne i nieformalne dyskusje, w których Niemcy forsują rozwiązania korzystne głównie dla swojego rynku, pokazuje, że nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwą transformacją. Naszym zdaniem czynnikiem decydującym o wyborze technologii na kolejne dziesięciolecia powinien być rynek i społeczeństwa, a nie przymus UE” – pada w jednym z tweetów szefowej MKiŚ. W innym wpisie Anna Moskwa stwierdziła, że jest przekonana, że w 2026 roku, gdy ma dojść do rewizji założeń pomysłu, w „UE zrozumieją absurd tej decyzji”.
Przeczytaj także: Strategiczny dokument dla polskiej energetyki zablokowany
O zakazie sprzedaży nowych aut spalinowych debatowano od dawna, zwłaszcza że dla tego typu samochodów stale wyznaczano kolejne coraz bardziej wyśrubowane normy emisji. Producenci aut w ostatnich latach także zaczęli przestawiać swoje modele biznesowe na mniej emisyjne, stawiając na samochody elektryczne i inwestując w elektromobilność. O tym, że wielu producentów i bez unijnych zakazów zdecydowało się na taki ruch, pisaliśmy w połowie ubiegłego roku w tekście Żałoba po samochodach spalinowych? To raczej Europarlament nie nadąża za deklaracjami producentów.
Wprowadzając taki zakaz Komisja Europejska, realizuje jeden z elementów programu „Fit for 55”, który ma na celu zredukowanie emisji CO2 w UE o 55 proc. do 2030 roku (w porównaniu do poziomu z 1990 roku), a do 2050 r. neutralności klimatycznej. Według szacunków, auta osobowe i dostawcze generują około 15 proc. unijnych emisji CO2, stąd pomysł na takie ograniczenia.
Jak dowodzi Komisja Europejska, zakaz ma nie mieć negatywnych skutków dla przemysłu motoryzacyjnego, dla firm z branży przewidziane są mechanizmy zachęt. KE oczekuje też, że jeżeli wszystkich producentów obejmą te same przepisy, to przyniesie to obniżenie cen elektrycznych modeli aut.