Unia Europejska miała być globalnym liderem transformacji energetycznej. Ostatnie ruchy USA oraz stała dobra pozycja Chin komplikują wiele w sektorze elektromobilności w Europie
Europejska Federacja Transportu i Środowiska (Transport&Environment, T&E) ostrzega w najnowszym raporcie, że inwestycje w nowe fabryki baterii w Europie stoją pod znakiem zapytania. Organizacja prześwietliła przyszłość projektów, które mają powstać do 2030 roku. Ostrzega, że część z nich może trafić do kosza.
W Europie do końca dekady uruchomionych ma zostać około 50 nowych fabryk (w tym gigafabryk) baterii litowo-jonowych dla aut elektrycznych. T&E w dokumencie „How not to lose it all” (czyli „Jak tego wszystkiego nie stracić”) szacuje, że do 2030 r. roczne możliwości produkcyjne wszystkich zakładów (nowych i istniejących) sięgną łącznie 1,8 TWh (1800 GWh) – taka będzie pojemność produkowanych przez nie baterii. Jednak 68 proc. tego potencjału może nie zostać osiągnięte.
Przeczytaj też: Budimex wchodzi w e-mobilność
T&E podzieliło inwestycje na trzy grupy. 52 proc. to te o średnim ryzyku niepowodzenia, 16 proc. – wysokim, 32 proc. – niskim. Najwięcej problemów mają napotkać projekty związane z produkcją baterii w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii oraz na Węgrzech.
O jakie ryzyka chodzi? Istnieją obawy, że inwestycje zostaną wstrzymane, odłożone w czasie lub ich potencjał zostanie zmniejszony. Na plus należy odnotować, że wszystkie zaplanowane do 2030 r. w Polsce fabryki znalazły się w gronie inwestycji o niskim ryzyku.
Fabrykom w Europie zagraża konkurencja z dwóch państw: Chin i Stanów Zjednoczonych. Państwo Środka pozostaje liderem łańcuchów dostaw dla sektora związanego z elektromobilnością, stale inwestuje w nowe przedsięwzięcia, przez co w niedalekiej przyszłości może całkowicie zdominować rynek. Z kolei USA za pośrednictwem Inflation Reduction Act (IRA) chcą hojnie subsydiować sektor elektromobilności i stawiać na krajową produkcję, a część towarów eksportować. IRA przewiduje nie tylko ulgi, jest też szerokim planem gospodarczym, w którym klimat i transformację energetyczną postawiono na pierwszym planie.
Eksperci T&E zwracają uwagę, że wprowadzenia IRA zmienia warunki gry konkurencyjnej na globalnym rynku. Międzynarodowe koncerny mogą zahamować planowane inwestycje w Europie i przenieść się do Ameryki. Wówczas baterie do „elektryków” UE musiałaby importować zza oceanu. Na tej podstawie T&E ostrzega, że nie ma pewności, czy Tesla dalej będzie inwestowała w gigafabrykę w Grünheide, skoro o wiele lepsze warunki działalności może uzyskać w Stanach Zjednoczonych.
Więcej o szczegółach widma wojny handlowej między USA i UE m.in. w materiale „Konstruktywna odpowiedź na IRA jest w interesie Europy”, autorstwa Instytutu Zielonej Gospodarki.
Przeczytaj też: ElectroMobility Poland dostała od państwa już pół miliarda na Izerę
Europa i poszczególne kraje UE stoją przed nie lada wyzwaniem. Chodzi o to, by zabezpieczyć swoje interesy i dekarbonizować transport w oparciu o produkty powstające na Starym Kontynencie. Według T&E potrzebna jest odpowiedź w postaci postawienia kropki nad i w sprawie zakazu sprzedaży aut z silnikami spalinowymi w UE (do przyjęcia tej regulacji brakuje tylko zgody Rady UE). Dałoby to pewność producentom baterii czy aut elektrycznych, że UE z tej drogi nie zejdzie. Wspólnocie przydałby się też pakiet ułatwień dla firm z sektora, nie tylko w postaci ulg podatkowych, ale również uproszczeń legislacyjnych.
Fot. Albrecht Köhler, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons