Farma składająca z InfinityWEC w skali 1:3 ma rozpocząć prace na morzu w listopadzie tego roku
Pogoń za poszukiwaniem alternatywnych, odnawialnych źródeł energii nie ustaje. Szwedzki startup Ocean Harvesting od lat pracuje nad autorskimi, pływającymi generatorami – InfinityWEC. Angielska nazwa i akronim mówią niewiele, natomiast po przetłumaczeniu na język polski i rozwikłaniu skrótu, szybko staje się jasne, o co w projekcie chodzi. Infinity to nieskończoność, a WEC to skrót od Wave Energy Converter, czyli konwerter energii z fal.
InfinityWEC to unoszące się na powierzchni morza instalacje, które pozyskują energię z fal oceanicznych. Schemat działania jest następujący: unosząca się na wodzie boja jest spięta z urządzeniem, w którym następuje produkcja energii. Zamieszczone tam nakrętki śrub kulowych poruszają się w górę i w dół (w rytm fal), a ich praca zamieniana jest na ruch obrotowy, który potem napędza generator. Żeby WEC nie odpłynął i mógł produkować energię, urządzenie i generator są spięte z „kotwicą”, czyli ciężką podstawą, która znajduje się na dnie morza.
Ocean Harvesting ogłosił właśnie, że wprowadził istotne zmiany w opracowywanej technologii. By WEC był bardziej przyjazny środowisku, zmieniono sposób produkcji boi. Postawiono na beton, który ma być przelewany do formy w kształcie plastrów miodu (dotychczas przy budowie boi stosowano stal i kompozyty). Rozwiązanie z użyciem betonu (ekologicznego, bo zawierającego zrecyklingowane wcześniej surowce) ma zmniejszyć koszty produkcji o 1/4, a emisje CO2 o 1/3.
Przeczytaj też: Koniec z paleniem węglem w Warszawie i obwarzanku
Jednostki WEC mogą pracować pojedynczo, ale można je łączyć w „farmy” energii na morzu (wtedy pracują wokół jednego, dodatkowego punktu). Według planów spółki w listopadzie 2022 roku ruszy kolejny etap rozwoju projektu. Farma składająca się z InfinityWEC w skali 1:3 ma rozpocząć wtedy prace na morzu. Test morski – zapewnia Ocean Harvesting – jest kluczowy, ponieważ pokaże wyniki technologii w prawdziwych warunkach i otworzy drogę do komercjalizacji. Dopiero co, bo 5 maja 2022 roku, zakończyły się testy instalacji w skali 1:10.
Pływające farmy energii mają być konkurencją nie tylko dla konwencjonalnych źródeł energii, ale też odnawialnych – wiatrowych i fotowoltaicznych (może też być uzupełnieniem dla tradycyjnych OZE). Energia wyprodukowana z fal morskich mogłaby wypierać tę powstałą w jednostkach węglowych czy gazowych, ale też posłużyć do produkcji zielonego wodoru.
Prace nad WEC to także wkład w rozwój hydroenergetyki, dotychczas opierającej się na inwestycjach w tamy lub elektrownie szczytowo-pompowe. W 2024 roku miałaby ruszyć pierwsza farma o mocy 500 kW. Po jej pomyślnym uruchomieniu spółka oczekuje, że otrzyma odpowiednie certyfikaty, by móc sprzedawać i instalować swoją technologię.
Przeczytaj też: Gaz stracił kolejne atuty jako paliwo przejściowe
Rozwiązania szwedzkiej spółki, choć robią wrażenie, mogą napotkać na szereg problemów. Wystarczy spojrzeć na to, ile wymogów musi spełniać znana już technologia morskich farm wiatrowych. Z kolei WEC to pływające generatory, łączone w większe źródła – ważne będzie ustalenie, gdzie mogą być instalowane (kwestie tras morskich), a także czy i jak wpływają na środowisko.