ING, mBank i Santander podpisały właśnie umowę z Tauronem na kredyt w wysokości ponad 6 mld zł. BNP Paribas pozostał w programie obligacji koncernu budującego blok węglowy w Jaworznie
Kilka dni temu zarząd Tauronu komunikował, że podpisuje nową umowę kredytową z konsorcjum kilku dużych banków. Umowa opiewa na ponad 6 mld zł i zastępuje program obligacji uruchomiony w 2015 r. W konsorcjum banków udzielających kredytu znalazły się m.in. Citi Handlowy i Pekao, a także ING, mBank i Santander. Zgodnie z treścią komunikatu, BNP Paribas ma kontynuować finansowanie Taurona w ramach programu obligacji.
Tymczasem BNP Paribas, ING, mBank i Santander to instytucje, które chcą się określać mianem zielonych i ogłosiły swoje nowe podejście do finansowania energetyki węglowej (ostatnio zrobiły to Santander i mBank). Zgodnie z obowiązującymi obecnie zasadami, instytucje te nie finansują nowych bloków energetycznych na węgiel. Jak zatem pogodzić to z tym, że Tauron właśnie kończy budowę nowego, konwencjonalnego bloku o mocy ponad 900 MW w Jaworznie?
Rzecznik prasowy ING Piotr Utrata tłumaczy, że podpisana właśnie z Tauronem umowa nie jest nowym finansowaniem. – To jest dotychczasowa ekspozycja, która trwa od 2015 r. i wygaśnie w 2022 r., kiedy zostaniemy spłaceni. Nie zmieniliśmy udziału, okresu, warunków finansowania, jedynie instrument z obligacji na kredyt. To nie jest więc refinansowanie z ekonomicznego punktu widzenia, a konwersja obligacji na kredyt wynikła ze zmiany w przepisach – mówi przedstawiciel Banku Śląskiego.
Podobnie o udziale w projekcie Tauronu pisze BNP Paribas. – Nie uczestniczymy w nowym finansowaniu spółki. Mamy historycznie wyemitowane obligacje, które będą zapadać w 2020 roku. Ponadto zredukowaliśmy swoją linię przy okazji zamknięcia obecnego programu obligacji i nie będzie on już obejmował nowych emisji. BNP Paribas wycofa się z całkowitego finansowania firmy z końcem 2020 roku – czytam w oświadczeniu biura prasowego BNP Paribas.
Nieco pokrętnie podpisanie umowy z Tauronem objaśnia Santander. – Deklaracja banku odnośnie do wsparcia transformacji branży energetycznej i finansowania projektów znacząco obniżających negatywny wpływ na środowisko i społeczeństwo – jest jak najbardziej aktualna. Tym samym podtrzymujemy, że nie będziemy finansować nowych węglowych bloków energetycznych. Techniczne zmiany instrumentów finansowania znajdujących się w portfelu banku nie są sprzeczne z naszymi deklaracjami i nie stanowią zwiększenia zaangażowania banku – pisze Monika Nowakowska z biura prasowego Santnadera.
Natomiast przedstawiciel mBanku wyjaśnił, że pieniądze z kredytu udzielonego Tauronowi zostaną przeznaczone m.in. na zwiększenie udziału źródeł odnawialnych w wytwarzanej przez spółkę energii. Stąd udział instytucji w konsorcjum nie jest sprzeczny z jej nową strategią. Tauron rzeczywiście ogłosił niedawno, że do 2030 r. 60 proc. energii chce produkować z odnawialnych źródeł energii. W komunikacie na temat umowy z bankami spółka napisała jednak, że środki z kredytu w pierwszej kolejności zostaną przeznaczone na wykup wyemitowanych wcześniej obligacji.
W przypadku mBanku to drugie w ostatnim czasie zamieszanie z obligacjami spółek energetycznych. Kilka tygodni temu Enea, która buduje blok węglowy w Ostrołęce ogłosiła, że chce wyemitować papiery o wartości ok. 1 mld zł. Obsługą emisji miały się zajmować m.in. ING i mBank. Pierwszy z nich wycofał się z projektu. mBank jednak nie, bo tłumaczy, że nie finansuje obligacji, a jedynie jest aranżerem emisji. Ponadto środki z niej przeznaczone są na refinansowanie zadłużenia i nie mogą zostać skierowane na inwestycję w Ostrołęce. Ekologów to jednak nie przekonuje. Na 15 lipca zapowiedzieli protest przed warszawską siedzibą mBanku.