Wprowadzenie ograniczeń w ruchu pojazdów spalinowych przełożyło się na realną poprawę jakości powietrza w mieście. Zobacz, jak Londyn wdrożył strefę niskiej, a nawet ultraniskiej emisji
Wielka Brytania zaimponowała w ostatnich dniach ambitnym planem, który pozwoli jej osiągnąć za 30 lat neutralność klimatyczną. Jednym z ważnych elementów zielonej rewolucji na Wyspach jest rozwój zeroemisyjnego transportu.
Przeczytaj też: Pod Berlinem powstanie największa w Europie fabryka baterii do aut
Warto jednak pamiętać, że Brytyjczycy już od dłuższego czasu pracują nad ograniczaniem emisji z pojazdów. W ramach cyklu artykułów o strefach czystego transportu green-news.pl opisywał już, jak z zanieczyszczeniem powietrza poradził sobie Berlin. Tym razem czas na Londyn. To unikalny przykład miasta, w którym funkcjonuje równolegle wiele rozwiązań pozwalających ograniczyć ruch pojazdów na ulicach.
Pierwsze działania miasto podjęło już w 2003 roku. Wprowadzono wtedy strefę płatnego wjazdu dla samochodów. Obejmowała ona centralne dzielnice Londynu. Miała za zadanie ograniczyć liczbę samochodów na najbardziej zatłoczonych ulicaach. W 2017 roku ustanowiono dodatkowo strefę opłaty emisyjnej, która w kwietniu 2019 roku została przekształcona w strefę ultraniskiej emisji (ang. ULEZ – Ultra Low Emission Zone). Obejmuje ona centrum Londynu. Od 25 października bieżącego roku strefa ULEZ została znacznie rozszerzona i obejumuje także dzielnice bardziej oddalone od centrum.
Wjazd do strefy jest bezpłatny dla pojazdów spełniających co najmniej normę Euro 4 dla silników benzynowych i Euro 6 dla silników diesla. Kierowcy pojazdów bardziej emisyjnych musza się liczyć ze sporym wydatkiem, bo 12,5 funta dziennie (to w przeliczeniu ponad 60 złotych). Władze Londynu rozważają możliwość wprowadzenia w ciągu najbliższych dwóch – trzech lat całkowitego zakazu wjazdu do strefy pojazdów osobowych i dostawczych z silnikiem diesla.
Kontrola wjazdu do stref odbywa się inaczej niż w Berlinie. Londyn ma największą w Europie liczbę kamer monitoringu miejskiego. Używa się ich do skanowania tablic rejestracyjnych pojazdów (Automatic Number Plate Recognition – ANPR). Dzięki temu kontrola jest niezwykle skuteczna. Kara za brak opłaty jest wysoka i wynosi 130 funtów (65 funtów w przypadku płatności w ciągu 14 dni).
Zgodnie z szacunkami władz Londynu, wprowadzenie zarówno strefy opłaty emisyjnej jak i strefy płatnego wjazdu przyniosło początkowo zmniejszenie natężenia ruchu ulicznego o 15proc., co przyniosło redukcję emisji pyłu zawieszonego PM10 o ok. 6 proc. Stężenie tlenków azotu obniżyło się o ok. 7 proc. Wysokość opłaty i jej skuteczne egzekwowanie spowodowały, że wielu mieszkańców Londynu zrezygnowało ze swojego samochodu jako środka transportu do centrum i przesiadło się na rower lub do komunikacji publicznej. Później szybki rozwój usług takich jak Uber spowodował ponowny wzrost zatłoczenia na londyńskich ulicach, a emisje tlenków azotu znowu rosną. Niska cena przejazdów spowodowała, że Uber stał się atrakcyjną cenowo alternatywą dla komunikacji publicznej. Na skutek kampanii prowadzonej przez organizację Transport & Environment oraz naciskom władz Londynu, Uber zdecydował się na wdrożenie programu elektryfikacji pojazdów świadczących przejazdy nie tylko w Londynie (więcej szczegółów – tutaj), ale także w innych dużych miastach Europy.
Przeczytaj też: Strefy czystego transportu. Dlaczego nie są u nas popularne?
Jednocześnie władze miasta prowadzą aktywną politykę na rzecz zmniejszenia emisji z transportu publicznego. W celu poprawy jakości powietrza ustanowiono od 1 stycznia 2018 roku szereg wymogów emisyjnych dotyczących pojazdów komunikacji publicznej i taksówek: