Naczelny Sąd Administracyjny odmówił pozwolenia na budowę i realizację tej inwestycji
To miała być jedna z największych w Polsce elektrowni węglowych. Miała powstać w okolicach Pelpina na Pomorzu, zapewniać 1,6 tys. MW zainstalowanej mocy i spalać 4,5 mln ton węgla z kopalni Bogdanka rocznie. Od kilku lat było już jednak w zasadzie przesądzone, że inwestycja nie dojdzie do skutku. Nawet Polenergia, czyli firma odpowiedzialna za ten projekt, informowała w 2015 r., że inwestycja ekonomicznie się nie „dopnie”. Decyzja NSA, który odmówił pozwolenia na budowę elektrowni w Pelpinie, to symboliczny gwóźdź do trumny tego projektu.
Elektrownia Północ od początku budziła wiele kontrowersji. Sprzeciwiali się jej nie tylko ekolodzy, ale i mieszkańcy miejscowości, z którymi miała sąsiadować. Co ciekawe, zarzuty, jakie stawiano inwestycji, w mniejszym stopniu dotyczyły jej wpływu na emisję gazów cieplarnianych, a w większym – na środowisko w najbliższym otoczeniu. Podkreślano, że inwestor zaniżał wartość emisji metali ciężkich i pomijał w wyliczeniach środowiskowych poziom emisji np. dioksyn. Woda podgrzana w systemie chłodzącym, która miała trafiać do Wisły, miała stanowić zabójcze zagrożenie dla żyjących tam ryb.
Tymczasem ostatni wielki blok węglowy w Polsce ma powstać w Elektrowni Ostrołęka. Pod koniec ubiegłego roku zarząd spółki wydał polecenie rozpoczęcia prac związanych z tą inwestycją. Blok ma mieć 1000 MW mocy, a projekt mają sfinansować firmy Energa i Enea. Tyle że nie będzie to łatwe.
Specjaliści podnoszą, że projekt nie ma uzasadnienia ekonomicznego, a wiele instytucji finansowych odmawia kredytowania inwestycji węglowych. Nawet luźniejsza współpraca banku ze spółkami zaangażowanymi w taki przemysł budzi kontrowersje. Odczuł to ostatnio mBank, który w kwietniu ogłosił odejście od finansowania energetyki węglowe, a obecnie obsługuje wielką emisję obligacji prowadzoną przez Eneę. Ekolodzy nie mogą mu tego wybaczyć, zwłaszcza że będący w podobnej sytuacji ING wycofał się z obsługi emisji.