Przedstawiciele amerykańskiej spółki Indigo uważają, że na polu o powierzchni hektara można zmagazynować od 2 do 3 ton dwutlenku węgla
Im dłużej trwa walka o zredukowanie emisji gazów cieplarnianych przez gospodarki wielu krajów świata, tym coraz bardziej jasne się staje, że trudno będzie wyeliminować to zjawisko całkowicie. Niezbędne może okazać się rozwinięcie technologii, których zadaniem będzie pochłanianie CO2 z atmosfery i przechowywanie go pod ziemią. Jednym z pomysłów jest wykorzystanie do tego areałów ziemi uprawnej.
Jak podaje „Financial Times”, przedstawiciele amerykańskiego startupu z branży rolnej – Indigo Agriculture uważają, że na polu o powierzchni jednego hektara zmagazynować można od 2 do 3 ton dwutlenku węgla. Indigo chce wprowadzić aplikację, która będzie to mierzyć i płacić rolnikom za przechowywanie CO2 pod ziemią. Stawka ma wynosić 15 dolarów za tonę, co oznacza, że rolnicy będą mogli dorobić od 30 do 45 dolarów rocznie na każdym hektarze swojej ziemi uprawnej. Spółka liczy, że w tym roku do jej programu zapisze się co najmniej 3 tys. amerykańskich rolników.
Dyrektor generalny Indigo David Perry powiedział gazecie, że wykorzystanie potencjału gleb rolniczych do wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla jest najbardziej obiecującym rozwiązaniem, jeśli chodzi o zmiany klimatu. Dodał, że jest to już możliwe do wykonania i nie wymaga „czekania na nowe technologie”. Nie podano jednak szczegółów tego rozwiązania. Wiadomo tylko, że stosując odpowiednie zasady uprawy rolnicy mogą zwiększyć ilość gazu odzyskiwanego z atmosfery i przechowywanego pod ziemią.
Jak może wiecie, rośliny w trakcie wzrostu i w procesie fotosyntezy wychwytują dwutlenek węgla z powietrza i magazynują do czasu rozkładu. Szacuje się, że na przykład na każdy metr sześcienny przyrostu, drzewo absorbuje z atmosfery tonę dwutlenku węgla. Może się zatem wydawać, że sadzenie lasów jest doskonałym antidotum na problemy z ograniczeniem emisji CO2. Niestety, póki co w wielu rejonach świata powierzchnia lasów wciąż się zmniejsza. Są wypalane np. w Malezji i Indonezji pod uprawę palm, z których pozyskuje się olej. Poza tym emisje dwutlenku węgla są już zbyt wysokie, by zrekompensować je nowymi nasadzeniami.