Po co marnować puste miejsce w samochodzie? – pyta założyciel grupy „Jedziemy razem”
Grupa została stworzona po to, by wspólnie radzić sobie z korkami na drogach między Warszawą, a pobliskimi miejscowościami, ale też w samej stolicy. „Do pracy, na wydarzenia, na uczelnię” – zachęca założyciel grupy.
Korki w Warszawie i wokół niej zaczynają być prawdziwą plagą. Głównymi trasami wylotowymi do miasta przyjeżdża codziennie około pół miliona aut (niektóre źródła mówią o nawet 700 tys., nie ma dokładnych szacunków). Większość z nich wiezie tylko po jednej osobie. W niektórych miejscach pół godziny stania w korku podczas porannego szczytu to już norma. Po godzinach pracy jest nie lepiej. Kierowcy się niecierpliwią, więc łatwo o stłuczki. Ruch samochodowy w Warszawie jest też głównym źródłem zanieczyszczenia powietrza.
Samochodów na drogach i stania w korkach mogłoby być o wiele mniej, gdyby Polacy częściej umawiali się na wspólne przejazdy. Najliczniejszą na dzisiaj grupą z tych, które widzę na Facebooku, jest „Jedziemy razem - Wawer, Józefów, Otwock”. Liczy 1200 członków i pojawiają się na niej dwa posty dziennie. Na wspólny przejazd można też umawiać się w Legionowie, Sochaczewie czy Grodzisku Mazowieckim. Dodatkowo istnieje kilka grup dzielnicowych.
Zasady udziału w takiej grupie są proste. Musicie napisać czy oferujecie podwózkę, czy jej szukacie, skąd i dokąd, o której godzinie, ile osób możecie zabrać oraz czy chcecie, by ktoś za to zapłacił.
Od czego wszystko się zaczęło? – Pomysł się wziął po części z własnych doświadczeń, a po części z codziennych obserwacji. Na studiach dojeżdżałem z Ursusa na SGGW (jest na Ursynowie – red.) na zajęcia. To dość długa trasa, nie skomunikowana jakoś wybitnie dobrze. Udało mi się wtedy absolutnie przypadkowo umówić z kolegą, który mieszka obok, na wspólne dojazdy. Pomysł na założenie grupy przyszedł później, kiedy zacząłem dojeżdżać do pracy - wciąż z Ursusa - wyjaśnia Piotr Bender, założyciel i administrator „Jedźmy razem”.
– Zdarzyło mi się też kilka razy, że musiałem jechać na wschodnią stronę Wisły i tam niestety transport miejski pozostawia wiele do życzenia. Utworzyłem wtedy grupy dla Ursusa, Wawra, Józefowa i Otwocka. Za namową innych osób powstały kolejne i tak to się rozrosło - podsumowuje.
Inicjatywa jest dobra, mam nadzieję, że będzie sie rozwijać. Skoro władze Warszawy i okolicznych miejscowości w wielu miejscach nie są w stanie zapewnić wygodnego dojazdu transportem publicznym, to trzeba radzić sobie samemu.