Blisko 18 GW mocy w energetyce wiatrowej na lądzie i ponad 5 GW na morzu możemy mieć w Polsce do końca bieżącej dekady
W kolejnych latach przybędą w Polsce nowe lądowe farmy wiatrowe o mocy ponad 8,3 GW. Do systemu elektroenergetycznego wejdą też pierwsze wiatraki budowane w polskiej części Morza Bałtyckiego. To oznacza, że łącznie będziemy mieli prawie 23 GW mocy zainstalowanych w technologiach wiatrowych, z czego trzy czwarte w turbinach na lądzie.
Przeczytaj także: 500 metrów od wiatraka? Tak. Ale dopiero po wyborach
Taką prognozę rozwoju polskiego rynku na kolejne lata przedstawiło niedawno europejskie stowarzyszenie energetyki wiatrowej – WindEurope.
Co ciekawe, zapowiadane w Polsce wzrosty mogą napędzić także europejskie statystyki.
Polskie wiatraki napędzą europejskie statystyki
Jeśli rzeczywiście uda się dojść do takich poziomów, to nowe moce zainstalowane w polskiej energetyce lądowej będą stanowić niemal 38 proc. przyrostu w całej Europie. Polski rynek offshore wind także nie będzie odstawał, bo dołoży ponad 20 proc. do instalowanych w latach 2024 – 2030 mocy. Ubiegły rok był dobrym prognostykiem. Nad Wisłą pojawiło się rekordowe 1,2 GW nowych mocy w wietrze, o 20 MW więcej niż w 2022 roku. Dzięki temu zakończyliśmy ubiegły rok z prawie 9,4 GW mocy w wietrze na lądzie, co dawało 13 proc. w polskim miksie energetycznym w 2023 roku.
Przeczytaj także: 63 GW mocy OZE w 2030 roku? To dla Polski całkiem realny cel. Trzeba spełnić kilka warunków
Niestety nadal montujemy stosunkowo mało efektywne turbiny wiatrowe. Średnia moc pojedynczej maszyny na ląd w Polsce to ok. 3,2 MW. Wszystko przez obowiązującą od 2016 roku zasadę 10H, która uzależniała budowę wiatraków od ich odległości do zabudowań czy obszarów przyrodniczych.
Lepsze perspektywy dla lądowych wiatraków
Znaczącego przyrostu liczby najnowocześniejszych turbin możemy się spodziewać dopiero po zapowiadanej przez rząd kolejnej liberalizacji prawa odległościowego. Nastąpi w niej zapowiadana modyfikacja minimalnego dystansu dla wiatraków, z obecnych 700 metrów do 500 metrów.
Zmiana z 700 m na 500 m zwiększyłaby obszar dostępny dla lądowych farm wiatrowych w Polsce o 100 proc. Jednocześnie, z 2 do 4 proc. wzrósłby obszar kraju, na którym można byłoby potencjalnie lokalizować takie inwestycje – czytamy w raporcie WindEurope.
Stowarzyszenie zauważa jednocześnie, że w najnowszych prognozach poprawiły się perspektywy dla rozwoju lądowej energetyki wiatrowej w Polsce, z 14 GW do ponad 17 GW w 2030 roku. Jednym z powodów jest zapowiedź odblokowania rozwoju tej technologii przez nowy rząd. WindEurope lakonicznie odnosi się natomiast do niskiej frekwencji w ubiegłorocznej aukcji, gdzie nagrodzono kontraktami zaledwie 25 MW mocy w wietrze na lądzie. Minimalna cena wyniosła wtedy 119 zł/MWh (27,4 euro/MWh), czyli znacznie poniżej stawek rynkowych.
Przeczytaj także: Orange robi kolejny krok w kierunku bardziej zrównoważonego biznesu – własnego i swoich klientów
Z jednej strony pokazuje to spadek kosztów wytwarzania energii z wiatru. Z drugiej jednak jest symptomem malejącego zainteresowania deweloperów zabezpieczeniem inwestycji w drodze aukcji OZE.
Pierwsze moce z morza już w przyszłym roku
Interesująco wygląda także przyrost mocy w offshore wind w Polsce. To u nas nowa technologia, ale w kolejnych latach staną na Bałtyku pierwsze turbiny generujące prąd do krajowego systemu. Symboliczne 0,57 GW pojawi się już w przyszłym roku. Tak bliskiej daty nie zapowiadał żaden deweloper. Dlatego najprawdopodobniej będzie to tzw. rozruch techniczny z farmy Orlenu – Baltic Power, która zapowiada uruchomienie w 2026 roku. Do końca tej dekady do systemu może wejść nawet 5,2 GW. Jest to wynik poniżej postawionego przez polski rząd celu dla offshore wind na poziomie 5,9 GW w 2030 roku.
Foto: Freepik