Producenci tekstyliów twierdzą, że nie mieli pojęcia o sprawie lub dopiero rozpoczynają dochodzenia
Co dzieje się z odpadami z przemysłu odzieżowego? W Kambodży spalano je w fabrykach – jako paliwo w piecach do produkcji cegieł. Sprawę nagłośniło The Cambodian League for the Promotion and Defense of Human Rights (znane też jako LICADHO, to akronim utworzony z j. francuskiego), przedstawiając także dowody na to, że taki proceder miał albo nadal ma miejsce. Udostępniono je opinii publicznej, można je znaleźć pod tym adresem.
LICADHO ustaliła, że w pięciu działających fabrykach oraz dwóch zamkniętych, spalano odpady tekstylne największych odzieżowych marek świata (to m.in. skrawki ubrań, ale też guma czy plastik). Natrafiono na odpady (wskazywały na to metki znalezione w zakładach) 19 producentów odzieży, m.in. z adidasa, Reeboka, Primarka, Kiabi, Gap, Under Armour, NOBO (marka Walmart) czy Lupilu (marka odzieżowa Lidla). Są też marki polskiej grupy LPP - Cropp i Sinsay.
Przeczytaj też: Total – mistrzowie greenwashingu. Nowy film dokumentalny telewizji Arte
Pracownicy cegielni i okoliczni mieszkańcy, byli przez to wyeksponowani na wdychanie szkodliwych oparów. Z relacji pracownic fabryk, które przytacza LICADHO, wynika, że zgłaszały problemy z oddychaniem i bóle głowy. Organizacja nagłośniła sprawę przy okazji publikacji raportu dotyczącego pracy dzieci w tych zakładach. Okazało się, że nieletni są zatrudniani w takich miejscach - w cegielniach natrafiono na dzieci w wieku od 9 do 17 lat.
Sprawa bulwersuje podwójnie, bo tekstylni giganci zapewniają na każdym kroku o tym, jak bardzo starają się dbać o dalszy los odpadów odzieżowych. Nie wspominając o rzekomej trosce o sytuację pracowników w zakładach produkcyjnych, które są często zlokalizowane właśnie w Kambodży.
LICADHO rozesłała swoje ustalenia do producentów i właścicieli marek, na które natrafiła. 6 firm odpowiedziało, zapowiadając m.in. dochodzenia w tej sprawie lub podjęło "inne czynności" (niestety organizacja nie ujawnia, jakie). Dochodzenia mają przeprowadzić Adidas, a także Lidl i Primark- donosi agencja Reutera, która zwróciła się z pytanami do producentów. Z kolei LPP przekazało, że nie miało pojęcia o procederze i skontaktowało się z przedstawicielami odpowiedzialnymi za składanie zamówień z Kambodży.
Przeczytaj też: Polskie spółki pod lupą UOKiK
Jak dotąd nie pojawiły się stanowiska rządu w Kambodży czy przedstawicieli organizacji i firm związanych z zarządzaniem odpadami. Problem może być jeszcze bardziej złożony, bo np. Tilley Endurables broni się, że jej fabryki były audytowane pod kątem gospodarowania odpadami i otrzymała zapewnienia, że będą właściwie składowane itd. Jak opisuje Reuters, fabryka Tilley korzysta z usług licencjonowanej przez resort środowiska w Kambodży i ostatecznie... nie wie, gdzie trafiają odpady z zakładów po tym, jak zostaną odebrane.