Autorem krytyki jest, co prawda, przedstawiciel koncernu chemicznego, ale BASF w ostatnich latach stawia na energetykę wiatrową. I współpracuje nie tylko z podmiotami na Starym Kontynencie
Firmy z Europy związane z energetyką wiatrową nie mają ostatnio lekko, niezależnie od tego, czy chodzi o producentów wiatraków, czy spółki energetyczne. Do dyskusji o stanie sektora włączył się prezes chemicznego giganta, BASF – Martin Brudermüller. Jak donosi „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, w ocenie szefa BASF turbiny wiatrowe z Chin są nie tylko tańsze od tych z Europy, ale też wydajniejsze. – Chińczycy są od nas lepsi – powiedział Brudermüller, wywołując niemałe zamieszanie wśród europejskich producentów.
Należy mieć na uwadze, że szef BASF zna kondycję branży wiatrowej. Kierowany przez niego koncern, jak obecnie wiele innych na świecie, angażuje się w przedsięwzięcia związane z energetyką odnawialną. Jest jednym ze współwłaścicieli dużej morskiej elektrowni wiatrowej u wybrzeży Holandii – Hollandse Kust Zuid. Jednocześnie realizuje projekt morskiej farmy wiatrowej w Chinach razem z Mingyang Smart Energy. Dlatego Brudermüller ma ogląd sytuacji na obydwu kontynentach.
Przeczytaj też: Ørsted wycofuje się z morskich farm wiatrowych nie tylko w USA
Krytyka europejskiej technologii i branży może nie być zresztą przypadkowa. Farma Hollandse Kust Zuid korzysta z turbin niemiecko-hiszpańskiego Siemens Gamesa. Spółka od miesięcy boryka się z problemami przez usterki wykryte w jej wiatrakach. Zamiast liczyć zyski – aktualizuje straty i koszty serwisowania wadliwych turbin, a sytuacja jest już na tyle poważna, że w pomoc (15 mld euro) zaangażował się nawet niemiecki rząd. W tym samym czasie chiński producent Mingyang ponownie podbija stawkę, ogłaszając, że projektuje gigantyczne turbiny na morza i ląd. Dla producentów ze Starego Kontynentu to sygnał, że znowu będą musieli gonić dostawców z Państwa Środka.
W obronie sektora wystąpiła organizacja Wind Europe, która w oświadczeniu stwierdza, że „jest bardzo zaskoczona” słowami szefa BASF. „Wytwarzanie energii elektrycznej z wiatraków to historia europejskiego sukcesu. Europa jest drugim na świecie producentem turbin wiatrowych. To tu znajduje się blisko 250 fabryk. Wszystko to świadczy zarówno o jakości produktów, jak i ich konkurencyjności” – napisano w stanowisku organizacji. Zaznaczono również, że prawie wszystkie działające w Europie farmy wiatrowe korzystają z turbin zmontowanych na Starym Kontynencie.
Przeczytaj też: Orkan Ciaran kontra pływająca farma wiatrowa
O tym, że branża wiatrowa w Europie potrzebuje pomocy w rywalizacji z Chinami, mówiło się od dawna. Uwaga Komisji Europejskiej była jednak skupiona na reakcjach na kryzys energetyczny, a dopiero w październiku br. Bruksela zaczęła działać w obszarze wiatraków. Zapowiedziano dochodzenie antysubsydyjne, by sprawdzić, czy Pekin nie dotuje pod stołem rodzimych producentów, dając im przewagę na rynku. Uruchomiony ma zostać także plan pomocowy dla energetyki wiatrowej, o czym przeczytasz w tekście Komisja Europejska rzuca koło ratunkowe przemysłowi i energetyce wiatrowej. Długo wyczekiwany ruch.
Właśnie na te działania Brukseli wskazuje również Wind Europe, które upatruje w nich szansy dla branży wiatrowej. Jednak organizacja pomija pewien wątek: wszystko, co robi obecnie Komisja Europejska w tej sprawie, to jak dotąd zapowiedzi i wytyczanie kierunków. Nawet jeśli zmiany zaczną być wprowadzane, a do producentów wiatraków popłyną dodatkowe środki, trudno oczekiwać, że efekty nadejdą od razu.
Fot. BASF SE