Wydawało się, że niezależnie od wyjścia z Unii Europejskiej Brytyjczycy będą kontynuować kurs ku zielonej transformacji. Właśnie robią kroki wstecz
Trwające ponad 20 minut wystąpienie brytyjskiego premiera to doskonały przykład, jak przygotować sobie grunt przed ogłoszeniem planów, które nie wszystkim się spodobają. Rishi Sunak chciał pożenić ogień z wodą, gdy opowiadał, że rozumie Brytyjczyków sfrustrowanych polityką klimatyczną i zastanawiających się nad kosztami, jakie poniosą w związku z transformacją energetyczną, którą kraj realizuje pod hasłem „Net Zero Strategy” (strategia zerowych emisji netto – red.).
– Nikt dotąd nie miał jeszcze odwagi spojrzeć ludziom w oczy i wyjaśnić, o co tak naprawdę chodzi. To błąd i to zmienia się teraz – ogłosił Sunak, płynnie przechodząc do wyjaśnienia, co dotąd udało się rządowi w kwestiach klimatycznych i jakie przemiany przechodzi kraj w ostatnich latach. Wśród sukcesów wymienił m.in. obniżenie emisji CO2 o 50 proc. w porównaniu z rokiem 1990. – To najszybsza redukcja w całej grupie G7 – przekonywał, zapewniając, że widzi świetlaną przyszłość dla zielonych technologii i źródeł energii etc.
Przeczytaj też: Pierwsza od 30 lat nowa kopalnia w Wielkiej Brytanii
To wprowadzenie było preludium do kluczowego elementu wystąpienia. Sunak zdanie po zdaniu ogłaszał, co zmieni się w planie transformacji. Wyjaśniał, że droga do zerowych emisji w 2050 roku wymaga przyjrzenia się kosztom, które transformacja generuje dla obywateli.
Brytyjski premier powiedział, że zakaz rejestracji nowych aut spalinowych wejdzie w życie prawdopodobnie w 2035 roku (tak jak w Unii Europejskiej), a nie w 2030 r. Do 2035 roku wydłużony zostanie czas na wymianę konwencjonalnych źródeł, takich jak piece gazowe, na pompy ciepła. Programowi dla ciepłownictwa towarzyszyć będą granty i subsydia. Jednocześnie jeszcze więcej czasu dostaną ci obywatele, którzy korzystają z paliw kopalnych (gaz, węgiel) do ogrzewania domów. Zakaz palenia węglem miał wejść w życie w 2026 r., teraz ten termin zostaje wydłużony do nawet 2035 roku.
Z listy pomysłów, które miały pomóc w realizacji „Net Zero”, Sunak wyrzucił też dodatkowe opodatkowanie podróży samolotem, a także zakaz wydobycia ropy i gazu na Morzu Północnym.
Wystąpienie premiera odbiło się szerokim echem, „The Guardian” napisał o „zwrocie o 180 stopni”. Z niezadowoleniem przyjęli je brytyjscy aktywiści klimatyczni, przedstawiciele biznesu, a nawet część rządzącej krajem członków Partii Konserwatywnej, której przewodzi Sunak. Torysi są w tej sprawie podzieleni. Jak relacjonuje BBC, są głosy, że Sunak „demontuje” wiarygodność kraju i jego planów. Broniący premiera argumentują, że potrzebne było takie pragmatyczne podejście i urealnienie celów klimatycznych. Wśród krytyków znalazł się m.in. Boris Johnson, jeden z poprzedników Sunaka na Downing Street.
W ruchu premiera media upatrują jednak nie niechęci do transformacji, a walki o głosy przed nadchodzącymi wyborami. Rishi Sunak dał się w przeszłości przekonać np. do poluzowania przepisów dla wiatraków na lądzie i nie ma opinii „twardogłowego”. Kiedy jednak w grę wchodzą słupki poparcia, a torysi od dawna w sondażach wypadają gorzej od Partii Pracy, Sunak chwyta się takiego rozwiązania.
W Wielkiej Brytanii, jak i w innych państwach Europy, wyraźnie odczuwalne jest zmęczenie społeczeństwa, które najpierw mierzyło się z pandemią koronawirusa, a później odczuło skutki wybuchu wojny w Ukrainie. Inflacja, wysokie ceny energii i surowców – to wszystko sprawia, że ponoszenie dodatkowych wydatków na transformację energetyczną staje się dla wielu obywateli uciążliwe.
Sunak swoim ruchem i poluzowaniem strategii chce ustawić się w kontrze do laburzystów, których lider idzie w kwestii zielonej transformacji w zupełnie inną stronę. Keir Starmer, stojący na czele Partii Pracy od 2020 roku, chce „rzucić wszystkie siły” na front walki z ociepleniem klimatu, przy jednoczesnym dofinansowaniu transformacji zarówno wśród mieszkańców, jak i przemysłu.